Co łączy Holandię z Sudanem? Zapewne dałoby się znaleźć jakieś blisko-dalekie historie, ale jest ktoś kto łączy te dwa kraje najpiękniej i najpełniej. To Gaidaa, artystka w całej swojej okazałości, która jak sama mówi będąc w Holandii czuje się Sudanką, natomiast w Sudanie nad wyraz Holenderką. Ta przekora i multikulturowość słyszalna jest także w jej twórczości. 


Śpiewa po angielsku, bo jak sama wspomina najlepiej czuje się w tym języku, ale wytrwale pielęgnuje swoje tradycje i można usłyszeć w jej utworach także język arabski. Jej przygoda z muzyką zaczyna się w 2017 roku, kiedy to nagrała utwór „A storm on a summers day” w kolektywie z Full Create. Utwór szybko zbiera 7 milionów streamów! Następnym wielkim krokiem było wydanie singla „Morning blue” zaprezentowanym w 2019 roku dzięki Colors Sudan Show tysiącom słuchaczy. Oczywistym było, że czas zebrać materiał i nagrać album. Pandemia wszystkim pokrzyżowała plany, ale Gaidaa zdążyła nagrać kilka kolejnych kawałków i zamieścić je wszystkie na EP „Overture”. Przeważają tam akustyczne instrumenty wzbogacone o delikatne smaczki elektroniczne. Klimatem uzyskujemy ambitny pop szyty na miarę R&B, HipHopu i delikatnego indie. „I like trouble”, „Stranger” (z udziałem Saba i Jarreau Vandala) płyną delikatnie i niespiesznie by przedstawić emocjonalną i trochę skryta wokalistkę. „Ride my way” wtóruje subtelności, jednakże usłyszeć tu można bardziej rozbudowaną perkusję, bo jest to najbardziej popowy kawałek na Epce. „Morning blue” jest przepiękny w całej swej okazałości. Drapieżny tekst o zmianach klimatycznych, nieco demoniczna aranżacja i intrygujące arabskie wstawki. Dla mnie to jest właśnie perełka, dla której powstało „Overture”. 


Jest tu także i tajemnicza pozycja „Interlude 47 (Voice Memo)”, która to jest… no właśnie. To domowe demo. Ogromne uznanie za wstawienie nagrania z dyktafonu, które jest brudne, nieco przesterowane, nieostre i dzięki temu tak pięknie szczere i uczciwe. Ustawione w środku kompilacji trochę zaburza porządek, ale wzbudza to także i większe zainteresowanie. Gitara, wokal i szumy z otoczenia. „Still Water” zdradza inspiracje artystki takimi wielkimi jak Erykah Badu, India.Arie czy Jill Scott, bo każda z tych trzech spokojnie mogła by ten utwór wrzucić na swój album i przyjmować za niego same pochwały. Nie mogę niekiedy wyjść z podziwu jak bardzo Gaidaa wokalnie przypomina mi Corrine Bailey Rae, aczkolwiek śmiem przyznać, że podoba mi się bardziej poprzez swoją niepokorność. Słychać ją najbardziej w „Falling Higher”, dzięki któremu zakochałem się w tej dwudziesto-paro-letniej dziewczynie. Gonitwa perkusji, gonitwa basu, doskonałe chórki i głęboki wokal ukazujący delikatność w górnych rejestrach. Kupiło mnie całkowicie i od razu. A po obejrzeniu teledysku, który wciągnął mnie w odtworzenie go tysiąc razy byłem juz zatracony.  Kończący ten mini album utwór „Say yes (Turquose)” w duecie z Joshua J zamyka i otwiera, bo jest to najlepsza metoda, aby zostawić niedosyt. Najbardziej radiowy, trochę HipHopowy niekwestionowany hit zadowoli na pewno fanów NAO, H.E.R. czy Kehlani. Po nim czuję właśnie niedosyt i chciałbym więcej. 


Zawsze powtarzać będę, że artystą trzeba się urodzić i nie da się tego zdobyć poprzez żadne szkoły ani produkcje. Trzeba jednocześnie dbać o swój talent, rozwijać i odważnie pchać się do przodu, nawet gdy nie każdemu będzie się to podobać. Gaidaa należy do tych charakterów, które jak czegoś chcą to to zdobywają. Twarda głowa i miękkie serce. Taka jest jej muzyka. A kiedy nie może śpiewać to maluje, chociaż sama mówi, że jest w tym mniej niż dobra, ale skoro chce to to robi. I już. 

Ocena płyty: