Trzy lata temu Marek Dyjak wszedł do studia i rozpoczął pracę nad albumem z utworami Przemysława Gintrowskiego. Jak sam przyznaje, zmagania z tak mocnym repertuarem wymagało niesamowitego wysiłku emocjonalnego.

Powstał album ciężki, bardzo wzruszający i niesamowicie aktualny.
Premiera albumu “Gintrowski” miała miejsce 18 stycznia. O samym albumie Marek Dyjak mówi następująco:

We wczesnej młodości odkryłem tzw. muzykę moralnego niepokoju. Już w tym czasie byłem pasjonatem historii współczesnej.

Natrafiłem na piosenkę literacką […]. W tamtym czasie największą siłę wyrazu miał Przemysław Gintrowski. Pomimo młodego wieku, towarzyszył mi przez kilka ładnych lat.

Teraz jestem grubo po czterdziestce. Ponad dwa lata temu powstał pomysł, aby nagrać płytę z jego utworami. Bardzo się z tego ucieszyłem, od razu ruszyłem do pracy, okazało się jednak, że praca ta wymaga ode mnie całkowitego skupienia. Brakowało mi go, dlatego dopiero teraz oddaje w Wasze ręce mojego “Gintrowskiego”.


Na albumie “Dyjak/Gintrowski” znalazło się 10 utworów z repertuaru Przemysława Gintrowskiego. Singlem promującym to wydawnictwo jest tytułowy utwór z serialu “Zmiennicy”.


Marek Dyjak urodził się 18 kwietnia 1975 roku. Skończył zawodówkę i zdobył papiery hydraulika. Wystarczyło kilka rzeczy, by życie było pełne i szczęśliwe – robotnicze życie, żona robotnicza, robotnicza klitka w bloku. Zwykłe, proste życie, bez dłubania w niuansach duszy i serca. Chciał więcej.

Sam siebie nazywa barowym grajkiem. Dla fanów jest polskim Tomem Waitsem. “Najbardziej prawdziwym głosem na polskim rynku muzycznym” – tak ocenia go krytyczka muzyczna, nauczycielka śpiewu Elżbieta Zapendowska. Dyjak to Dyjak – mówią przyjaciele; facet, który żył po bandzie, pił po bandzie, aż dotarł do końca drogi. On też tak czuł.

W 2008 roku na Wielkanoc przymocował do drzewa linkę holowniczą. Pogotowie stwierdziło zgon. Obudził się po kilku dniach ze śpiączki, nic nie pamiętał.

Nie każdemu odpowiada styl bycia Dyjaka, choć od lat nie pije i walczy z nałogiem, to wciąż pozostaje sobą – i na tym polega jego fenomen, który przyciąga koneserów dobrej muzyki. Bywały w jego karierze momenty, w których muzyk mógł iść za ciosem – wbić się na potocznie zwany “artystyczny świecznik”. Wolał jednak iść własną drogą, nie zawsze łatwą lecz kierowaną przez siebie samego, nie oddał swojej kariery w cudze ręce. Niektórzy widzą w tym artystyczną pozę – Dyjaka wyklętego, samotnika i indywidualistę. Mocnym głosem, śpiewa równie mocne utwory, w których – jak mówią sami fani – jest krew, żółć i łzy.