„Ten album jest głęboko osobistym portretem straty, pogodzenia się i współczucia dla łańcuchów, którymi przykuto nas do bezwzględnych praw natury” – tak Zola Jesus zapowiadała wydaną w ubiegłym roku, swoją piątą płytę „Okovi”.
W tytule rzeczywiście chodzi o okowy – swojsko brzmiące słowo to nawiązanie do słowiańskiego pochodzenia amerykańskiej artystki. Materiał nagrywała w małej chatce, w lesie, walcząc z depresją i wewnętrznymi demonami. Wyszła jej rzecz równie intymna, co uniwersalna. Mroczna, hipnotyczna, ale też uwodząca za pierwszym przesłuchaniem. Gotycki pop, dark wave, art pop – muzykę Zola Jesus można określać wieloma różnymi szyldami, za to jej głos trudno opisać słowami.
Zola Jesus wystąpiła trzeciego dnia festiwalu.
[flickr_set id=”72157698730212471″]