Cztery dni koncertów, warsztatów, jam sessions i muzycznej radości – tak w skrócie możemy podsumować 12. edycję festiwalu Made in Chicago.

Od czwartku do niedzieli w Poznaniu rozbrzmiewał jazz. Festiwal zainaugurowano dwiema autorskimi interpretacjami hejnału Poznania. Najpierw swoją kompozycję na trzy trąbki zaprezentował tercet muzyków pod przewodnictwem Macieja Fortuny. Po nim wraz z klarnetem wieżę rarusza przejął Wacław Zimpel.

Wieczorem w Scenie na Piętrze, gdzie festiwal odbywa się od pierwszej edycji, wystapiła czołówka muzyków z Chicago (Maggie Browin, Juli Wood, Arie Brown, Greg Arty). Ukazali swoje interpretacje albumu z lat 60. XX wieku Maxa Rocha w koncercie zatytułowanym „We are all born free. We Re-Insist: Freedom Now”

W piątek organizatorzy zaprezentowali jazz w tanecznej odsłonie. Na początku wystąpił Makay’a McCraven nazywany „wizjonerem dźwięku”, który pokazał poznańskiej publiczności jak jazz przenika się miedzy różnymi gatunkami muzycznymi. Całości dopełnił występ Occidental Brothers Dance Band International, który poderwał widzów do tańca.

W sobotę, w samo południe, Lewis Achenbach pokazał jak malować dźwiękiem. Warsztatom w KontenerArcie towarzyszyło jazzowo-hiphopowe jam session. Wieczorem w Sali Wielkiej CK Zamek dwie diwy jazzu – Grażyna Auguścik i Dee Alexander zaprezentowały repertuar poświęcony motywowi tegorocznej edycji festiwalu – Wolności.

W niedzielę jazz rozbrzmiewał na dziedzińcu Urzędu Miasta Poznania. Na specjalnie zbudowanej scenie zaprezentowały się dwa duże składy. Pierwszy efekty pracy ze studentami przedstawił Ari Brown – legenda amerykańskiej sceny jazzowej. Następnie Piotr Scholz, w specjalnie napisanej na tę okazję kompozycji połączył nutami muzyków z Chicago z polskimi artystami w projekcie Chicago Poznań Exchange: Poznań Jazz Philharmonic Orchestra.

Podczas festiwalu nie zabrakło legendarnych już, nocnych jam session w Meskalinie. Tłumy, które zgromadziły się w klubokawiarni, z pewnością na długo zapamiętają majowe wieczory z festiwalem Made in Chicago.