Od premiery drugiej autorskiej płyty Moniki Borzym (oba albumy otrzymały tytuł platynowych), minęły ponad dwa lata. Wokalistka po intensywnym okresie koncertów w Polsce i za granica, a także współpracy w projektach gościnnych postanowiła wrócić do studia nagraniowego, by wyprodukować swój trzeci album. Tym razem Monika zdecydowała zagłębić się w twórczość jednej ze swoich idolek – kanadyjskiej legendy Joni Mitchell.
„Woodstock” to pierwszy singiel z albumu „Back to the garden” – nowej płyty Moniki Borzym, która powstawała we współpracy z wybitnym gitarzystą z Los Angeles – Mitchellem Longiem (Melody Gardot, Waldemar Bastos), nowojorskim producentem Devinem Greenwoodem (Norah Jones, Amos Lee, Melody Gardot) oraz trzema znakomitymi artystami z kraju – kontrabasistą Robertem Kubiszynem (Anna Maria Jopek, Gregoire Maret, Grzegorz Turnau), perkusistą Michałem Bryndalem (Voo Voo, Nikola Kołodziejczyk, Jimek) i altowiolistą Michałem Zaborskim (Atom String Quartet).
www.youtu.be/1EhwRQSq-nw
Premiera krążka „Back to the garden” już 28 października.
O projekcie Monika Borzym mówi:
„Spodziewam się, że każdy będzie mnie pytał: dlaczego właśnie Joni?
Ta płyta to wyraz buntu przeciw temu co dzieje się na dzisiejszym rynku muzycznym. Obecnie dominuje nań produkcja i elektronika i wszystko wydaje mi się zunifikowane. Nigdy nie chciałam być tego częścią.
Dla mnie muzyka jest nośnikiem rzeczy mądrych i pięknych. Jest świętem. Jako wykonawca szukam najbardziej inspirujących materiałów.
Od dziesiątek lat nie tylko wokaliści ale i instrumentaliści jazzowi wykonują „standardy” czyli piosenki napisane przez wybitnych kompozytorów. Nikt nie nazywa tych kompozycji „coverami”. Ja w poszukiwaniu moich „standardów” zdecydowałam się śpiewać piosenki Joni, które wpisały się już w historię muzyki i kanon klasyków. Nie traktuję ich jak coverów i w ślad za powyższym – uważam, że nimi nie są. Traktuję je tak samo jak standardy jazzowe.
Wybrałam piosenki z pierwszych siedmiu lat twórczości Joni (1967-1975) czyli z okresu pomiędzy jej 25 a 32 rokiem życia. Jestem teraz w tym samym wieku, w którym Joni była po premierze swojej pierwszej płyty. To czas kiedy dziewczyna przeradza się w kobietę. Bardzo silnie odczuwam tę przemianę odnotowując w swoim śpiewaniu subtelność i nostalgię przed którą przez ostatnie 3 lata próbowałam się bronić. JONI to indyjskie określenie kobiety, zarówno w znaczeniu fizycznym jak i duchowym. Ja dzięki Joni odnalazłam i zrozumiałam swoją kobiecość” – tłumaczy swój wybór artystka.”