Panie i Panowie! Niespodziewanie, tuż przed Świętami Bożego Narodzenia, światu ukazał się „Czarny Mesjasz”. Mowa o najnowszym albumie D’Angelo „Black Messiah”.
Powroty muzycznych legend są niezwykle oczekiwane… w rzeczywistości jednak różnie oceniane, ponieważ ich efekty nie zawsze odpowiadają wyobrażeniom krytyków i fanów. W przypadku D’Angelo przerwa pomiędzy premierą albumu „Voodoo”, a najnowszym wydawnictwem trwała czternaście lat. Dla niektórych muzyków jest to okres zbyt długi, aby powrócić z materiałem świeżym i inspirującym. Z kolei dla D’Angelo czternastoletnia przerwa zdecydowanie nie wpłynęła ujemnie na jego muzykę.
Album przygotowano z ogromną starannością i konsekwencją, której doszukiwać się można już od 1995 roku, czyli wydania debiutanckiego albumu „Brown Sugar”. W najnowszym wydawnictwie D’Angelo powraca przede wszystkim do swoich muzycznych korzeni (mowa choćby o utworach “Sugah Daddy” oraz “Really Love”), nie poddaje się nowej fali r’n’b, nie przywołuje jakże modnych od paru lat brzmień retro, a to szczególnie zasługuje na pochwałę. Tradycyjne bity, rozbudowana sekcja dęta i rytmiczna, niekiedy zamglone, zwielokrotnione partie wokalne artysty sprawiają, że albumowi przyświeca specyficzna atmosfera. Całość spaja jego rozpoznawalna, niezwykle kojąca dla ucha barwa głosu. D’Angelo śpiewa z ekscytacją i nieskrępowaną wolnością, która jest słowem klucz dla tego wydawnictwa. Bowiem tematem przewodnim albumu jest m.in. wolność myśli, słowa, tworzenia. „Black Messiah” może być pożądanym narzędziem, aby zastanowić się nad wolnością swoją, jak i wokół otaczającego nas świata. Omawiany album jest jednym z jej przejawów, w którym wolność objawia się poprzez odważne teksty, nie poddawanie się utartym schematom i liczne muzyczne eksperymenty. Dźwięki są wielopoziomowe i dopieszczone, co zapewnia ogromną przestrzeń i komfort dla słuchacza. „Black Messiah” to wyważona ceremonia brzmienia i manifest poglądów.
Słuchając dzieła D’Angelo & The Vanguard z każdą kolejną sekundą, z każdym kolejnym utworem odczuwa się mistrzostwo pod względem rzemiosła, nastroju oraz pieczołowitości z jaką zostało stworzone. Przyczynili się do tego m.in. znakomici muzycy biorący udział w nagraniu „Black Messiah”: Q-Tip, Funkadelic’s Kendra Foster, Questlove, John Blackwell oraz basista Pino Palladino. Kameralną i ciepłą atmosferę zapewniło nagranie, jak i złożenie albumu metodą analogową. Muzycy z szacunkiem odwołują się do starej szkoły reprezentowanej przez Marvina Gaye, Sly, Jamesa Brown oraz Prince.
D’Angelo, choć kazał długo czekać na swój powrót to albumem „Black Messiah” w pełni zrekompensował swoje milczenie i przerwę w muzykowaniu, potwierdzając zarazem ugruntowaną pozycję w świecie muzycznym. W okresie ostatnich czternastu lat artysta miał wiele nieprzyjemnych epizodów w swoim życiu… Mam nadzieję, że najnowsze wydawnictwo jest swoistym happy endem jego dotychczasowych niepowodzeń i jednocześnie „Czarny Mesjasz” zwiastuje szczęśliwy początek nowego etapu w jego karierze.