Maria Sadowska – kobieta wielowymiarowa – wokalistka, producent muzyczny, reżyser, a ostatnio także trener oraz juror w jednym z popularnych muzycznych programów rozrywkowych. Na scenie – wulkan energii oraz synonim charyzmy, która bez chwili zastanowienia porywa publiczność do wspólnego celebrowania czasu, a przede wszystkim muzyki.
Artystka wystąpiła 18 maja w łódzkiej Wytwórni w ramach trasy koncertowej albumu „Jazz na ulicach”, który jest jedenastym krążkiem w jej karierze. Półtoragodzinny koncert wypełniały głównie utwory, które możemy właśnie tam odnaleźć. Co ciekawe, na scenie obok artystki pojawiły się też jej podopieczne z „Voice of Poland”, które naprawdę dobrze wpasowały się w klimat i pokazały łódzkiej publiczności swoje możliwości.
Początek koncertu – klawiszowe wprowadzenie było chwilą delikatności, która nadała klimat, a potem ustąpiła miejsca prawdziwej burzy energii. Zresztą – jeżeli istniałoby słowo-klucz mające określić ten koncert to właśnie „energia”. Sadowska świetnie czuje się na scenie i to widać. Nie było miejsca, w którym by się nie pojawiła. Koncert był niemalże ciągłym maratonem wypełnionym energią, optymizmem i urokiem. Łódzka publiczność – czasem wybredna – w tym przypadku długo się nie zastanawiała i od razu dołączyła do zabawy – było wszystko to, co być powinno na dobrym koncercie – wspólne śpiewanie, machanie, proste bujanie się czy chwilowe podskoki uzależnione od mocniejszego rytmu, który się nagle przewijał w tle. Duży wpływ na klimat koncertu miał sentyment Sadowskiej do miasta, o którym wspominała kilkakrotnie. Artystka spędziła w Łodzi 5 lat, których ogólny zarys żartobliwie wyśpiewała, co bardzo spodobało się publice. Może już jest tak, że Łódź trzeba trochę poznać, poczuć jej klimat, aby potem móc to wykorzystać w tworzeniu atmosfery?
„Jazz na ulicach” jest trasą dobrą jakościowo, złożoną. Prezentowane utwory są zróżnicowane na tyle, że całość nie nudzi, nie przeciąga się, a jednocześnie wszystko do siebie idealnie pasuje, uzupełnia się. Cieszą rozwinięte aranżacje utworów, radość z ich grania, dopracowanie i to, że najzwyczajniej w świecie widać, że osoby, które są na scenie naprawdę chcą tam być i są szczęśliwe, co się udziela.
Publiczność jest dodatkowym członkiem zespołu. Wszystko za sprawą naprawdę dobrego kontaktu, który Artystka potrafi z nią nawiązać opowiadając anegdoty, żartując czy czasami odnosząc się do jakichś sentymentalnych historii wprowadzających w konkretne utwory.
Jeżeli ktoś potrzebuje pozytywnych wibracji, które jednocześnie zapewnią Wam dobrej jakości doznania muzyczne to koncert w ramach „Jazz na ulicach” jest odpowiednią alternatywą.