„Directions in Music” to cykl koncertów zainicjowany przez Pawła Kaczmarczyka, których celem jest prezentacja twórczości wybitnych kompozytorów i instrumentalistów jazzowych. W projekcie tym pierwszego dnia towarzyszyli mu muzycy z RGG Trio: kontrabasista Maciej Garbowski oraz perkusista Krzysztof Gradziuk. Biorą w im także udział goście, tematycznie związani z twórczością prezentowanego artysty.

24 kwietnia zainaugurowana została druga edycja tego wydarzenia, związana z 17-leciem krakowskiego klubu Harris Piano Jazz Bar. Tego dnia Paweł Kaczmarczyk wraz ze swoim gościem – Maciejem Obarą – zaprezentowali utwory jednego z geniuszy muzyki jazzowej – Erica Dolphy’ego. Saksofonista altowy, ale nie tylko, także flecista, którego możemy usłyszeć na jednym z albumów Coltrane’a „Ole Coltrane” oraz klarnecista basowy. Muzyk wybitny, niegdysiejszy król amerykańskiej awangardy. John Coltrane po śmierci Dolphy’ego powiedział: „Był jednym z największych ludzi jakich znałem – jako muzyk i jako człowiek”.

To była potężna dawka brzmień, w wykonaniu doskonałych muzyków. Nad wszystkimi królował saksofon dzierżony przez skromnego Macieja Obarę. Jego gra unosiła się ponad pozostałymi, rozlewała na publiczność, zniewalała, chwilami wręcz paraliżując. Kiedy się rozpędzał, nic nie było w stanie go zatrzymać. Doprowadzał dźwięki do granic emocjonalnej wytrzymałości. Wyciskał z instrumentu to, co najlepsze, każdą nutę grając tak, jakby była tą najważniejszą. Obara rewelacyjnie odnajdywał się nie tylko w zawrotnych, porażających solówkach, rozpędzonych utworach, ale także w nastrojowych balladach, jak chociażby w pięknej i rozkołysanej „It’s magic”. Takich spokojnych, balladowych momentów było jednak jak na lekarstwo, dominowała ekspresja doprowadzona do granicy nie tylko muzycznej, ale też ruchowo – mimicznej granicy. Saksofonista bezlitośnie ciął powietrze trzymanym w ręku instrumentem, jego skupiona twarz i często zaciśnięte podczas gry oczy potęgowały wrażenie wyjątkowości chwili. Szczególne były momenty, w których saksofon rozdzierał gęstą od emocji atmosferę swoim krzykiem. Okazji ku temu było wiele, chociażby w „Out There”, „Iron Man” czy rewelacyjnym, rozpoczętym chwiejnym i ciężkim krokiem „Straight up and down”. Saksofoniście cały czas dyskretnie towarzyszyło pianino. Kiedy milkł, inicjatywę przejmował Paweł Kaczmarczyk, wprowadzając w trochę odmienny nastrój. Pianista bawił się brzmieniami, uważnie słuchał co grają jego koledzy i ubarwiał to swoimi akcentami. Grał często oszczędnie, ale w taki sposób, że dźwięki intrygowały słuchaczy lub napędzały kompozycje. Z Obarą stworzył duet doskonale się uzupełniający. Także on potrafił doprowadzić emocje do poziomu wrzenia, nie odpuszczając i nie pozwalając odetchnąć ani sobie, ani publiczności. Wszystko to wybrzmiewało na tle solidnej sekcji rytmicznej tworzonej przez Macieja Garbowskiego i Krzysztofa Gradziuka. Panowie doskonale odnajdywali się w rytmicznej złożoności, wielu niuansach, które umiejętnie podkreślali. Perkusista ubarwiał całość dodatkowymi elementami, takimi jak szuranie czy opukiwanie talerzy i bębnów. Wraz z kontrabasistą stworzyli ciekawe, skrojone na wymiar tło dla Obary i Kaczmarczyka.

Jak wspomniał na początku koncertu Paweł Kaczmarczyk, chyba nie ma na polskiej scenie odpowiedniejszej osoby, która mogłaby zagrać kompozycje Erica Dolphy’ego niż Maciej Obara. Nie przesadził w tych słowach ani trochę, saksofonista pokazał prawdziwą klasę. Tak mocne rozpoczęcie II edycji „Directions in Music” wyostrza tylko apetyt na ciąg dalszy.