Jazz Juniors to historia i legenda. Zwycięstwo w festiwalowym konkursie stawia młodych, nieznanych szerszej publiczności muzyków w jednym rzędzie z takimi nazwiskami jak Leszek Możdżer, bracia Pospieszalscy, Zbigniew Wegehaupt, Tomasz Stańko czy zespół Miłość.

Były lata, kiedy gwiazda Jazz Juniors znacznie przybladła. Media milczały. Ale od kilku lat obserwujemy ponowny wzrost zainteresowania festiwalem. W szczególności odkąd dyrektorem artystycznym przedsięwzięcia został Paweł Kaczmarczyk wydarzenie nabiera rozmachu. Jeśli jest dziś w Polsce fan jazzu, który już nie szykuje się na listopadową-grudniową edycję 37. Festiwalu, to doprawdy dziwne są jego życiowe priorytety.

– Jazz Juniors znam od podszewki. Jako nastolatek brałem udział w konkursie, który udało mi się wygrać. Potem zasiadałem dwukrotnie w jury i występowałem ze swoim zespołem Audiofeeling Band. Od zeszłego roku mam przyjemność bycia dyrektorem artystycznym festiwalu – opowiada Paweł Kaczmarczyk w rozmowie z jazzsoul.pl.

Od 28. listopada cały Kraków zamieni się w polską stolicę muzyki jazzowej.

– Zaczynamy od projektu, który spodoba się saksofonistom altowym,  węgierskiego Trio Viktor Totha razem z naszym Maciejem Obarą. Można powiedzieć, że Węgier ma podobną pozycję w swoim kraju co Obara u nas. To przyszłość europejskiego jazzu.

Kaczmarczyk organizuje festiwal jako muzyk i myśli o nim głównie z tej perspektywy. Nie krył radości, opowiadając o programie, z tego jaką gratkę przygotował dla wszystkich saksofonistów altowych w Polsce. Będzie na co popatrzeć. I nie oznacza to, całe szczęście, że widz amator nie będzie miał z tych koncertów przyjemności.

– Bardzo się cieszę także z występu Mikołaja Trzaski- mówi Kaczmarczyk zapytany o inne ciekawe punkty tegorocznego programu. – Odkąd zobaczyłem go podczas koncertów w krakowskiej Alchemii chciałem  ściągnąć go na Jazz Juniors. Niesamowita energia, ekspresja! Zapytałem czy wystąpi na festiwalu i zgodził się. Więcej nawet, zgodził się zagrać utwory ze ścieżki dźwiękowej do filmów Wojciecha Smarzowskiego „Róży” oraz „Drogówki”.

Zapytany o największy atut festiwalu opowiada nie o wielkich artystach, czy wielkich karierach, które mogą się tu zacząć, ale raczej o duchu całego wydarzenia:

– U nas nie ma sztywnej granicy między tym, co dzieje sie na scenie a publicznością. Ściśle współpracujemy z krakowskimi klubami muzycznymi. Po każdym festiwalowym dniu odbędą się jam session w Harris Piano Jazz Bar. Na pewno będą na nim  krakowscy muzycy, goście festiwalu i uczestnicy konkursu. Będzie można z nimi zagrać, przedyskutować najbardziej palące kwestie. Zresztą, sam Kraków jest niezwykłym miejscem. Perkusista Branforda Marsalisa zagrawszy koncert podczas Letniego Festiwalu w Piwnicy Pod Baranami pobiegł na jam najpierw do Harrisa, a potem zaglądnął jeszcze do Muniaka. Mamy trzy kluby jazzowe, w których codziennie grana jest muzyka na żywo – poza Harrisem i Muniakiem jeszcze PiecArt.

Do tego, jako wydarzenia towarzyszące zaplanowano także wykłady, panele dyskusyjne, czy wystawy fotografii. Według ogranizatorów najlepszy plan na tegoroczny Jazz Juniors to tydzień urlopu, Kraków i jazz od świtu do zmierzchu. Przesłuchania, koncerty, na koniec dnia jamy i długie rozmowy z muzykami i słuchaczami. Potem kilka godzin snu i od nowa.

Plany, o których mówi dyrektor Kaczmarczyk są więcej niż ambitne. Przypominają najlepsze światowe koncepcje organizacji tego typu festiwali – z wieloma równolegle toczącymi się wydarzeniami, z różnego rodzaju doświadczeniami, których można stać się odbiorcą.

Poziom samego konkursu także zapowiada się obiecująco. Na koncertach-przesłuchaniach wystąpią: Bartosz Dworak Quartet, trio Tarwid/Różalski/Szablowski, SkieBieDieBie, Uluru, czy trio Derlak/Trąbczyński/Szablowski.

Na pytanie o kryteria wyboru finałowej piątki Paweł Kaczmarczyk woli nie odpowiadać.

– Nie chciałbym nikogo faworyzować. Nie brałem nawet udziału w przesłuchaniu zespołów. Mogę zagwarantować jedynie, że wybór został dokonany najlepiej jak to możliwe. Cieszymy się, że w tym roku zespoły będzie oceniać międzynarodowe jury. Wierzymy, ze zapewni to całkowity obiektywizm i bezstronność.

Festiwal zakończy koncert laureata poprzedniej edycji Jazz Juniors N.S.I. Quartet ze świeżą płytą „Introducing”. – To jest właśnie najistotniejszy sens tego festiwalu – podkreśla Kaczmarczyk. – Laureat, krótko po zwycięstwie, został zauważony i doceniony, dzięki temu nagrał świetną płytę. Tak to powinno wyglądać co roku. Mam wielką nadzieję, że tak będzie również i teraz.

A zaraz po nich na scenie skrzyżują się Nowy Orlean i nasza rodzima tradycja jazzowa. W wielkim finale na deskach Rotundy pojawiają się razem słynny Michael „Patches” Stewart i Henryk Miśkiewicz ze swoim polskim zespołem. Choć do sylwestra jeszcze miesiąc, z pewnością zabłysną fajerwerki i wystrzelą korki od szampana, bo to załoga przebojowa i wprawiona w bojach na rozlicznych światowych arenach. W dodatku występująca z premierą nowego materiału „On Fire”. Polecamy!

***

Jako partner medialny festiwalu Jazz Juniors zapraszamy do relacji z konkursu i wydarzeń towarzyszących oraz zachęcamy do zapoznania się ze szczegółowym programem imprezy dostępnym na stronie: www.jazzjuniors.pl