Janelle Monáe urodziła się by śpiewać, tańczyć oraz pisać znakomite utwory. Jednak świat nie dowiedziałby się o niej gdyby nie jej video do utworu “Tightrope”. Wydany w 2010 klip z gościnnym udziałem Big Boia uczynił ja gwiazdą Internetu, zdobywając ponad 11 milionów odsłon na YouTubie.
Urodzona w Kansas City Monáe brzmi trochę jak Lauryn Hill. Czerpie inspirację m.in. od: Steviego Wondera, Prince’a oraz Micheala Jacksona. Wydana w 2010 roku debiutancka płyta „ArchAndroid” to mieszanka soul, R&B, funk i popu, gościnie na niej możemy usłyszeć Big Boia, Saul Williamsa czy Kevin Barnes. Muzyka, którą na niej znajdziemy jest bardzo ambitna i łatwo dostępna dla mainstreamu, jednak to wcale nie zakłóca artystycznej wizji Janelle.
Początki muzycznej drogi sięgają 2006 roku, kiedy to usłyszał o niej Big Boi. Poskutkowało to zaproszeniem jej do wspólnej pracy nad siódmym krążkiem Outkast „Idlewild”. Gościnny udział w tym przedsięwzięciu spowodował podpisanie kontraktu z wytwórnią Seana Combsa – Bad Boy Records. Debiutancka EPka „Metropolis: Suite I (The Chase)” nie zdobyła list przebojów, jednak pierwszy longplay Monáe „ArchAndroid” zadebiutował na 17 miejscu listy Billboard i uzyskał dobre recenzje na podsumowanie 2010 roku.
Na kolejny krążek fani musieli jednak czekać dość długo. „The Electric Lady” pojawi się jesienią tego roku. Promującym go singlem jest „Q.U.E.E.N.” z gościnnym udziałem Eryki Badu.
Z tej też okazji magazyn BUST przeprowadził z Janelle wywiad, którego fragment możecie przeczytać poniżej.
Gdzie zaczynałaś śpiewać?
Nie pamiętam już. Śpiewanie jest chyba wpisane w moje DNA. Z drugiej jednak strony pochodzę z uzdolnionej muzycznie rodziny. Codziennie trenowałam w domu z całą rodziną. W salonie śpiewaliśmy przed wszystkimi solo, w duecie oraz wszyscy razem.
Jakie było dla Ciebie dorastanie w Kansas?
Dorastałam w wielkiej rodzinie. Moja mama posiada dziewięć sióstr oraz dwóch braci, co spowodowało że posiadam około 50 kuzynów. Nigdy tak naprawdę nie potrzebowałam przyjaciół, bo tym była dla mnie ta wielka rodzina. Moi rodzice pracowali bardzo ciężko. Żyliśmy od „pierwszego do pierwszego”, jednak niczego nigdy mi nie brakowało. Moja mama wspierała mnie kiedy jej powiedziałam, że chce zostać artystką, to był cudowny moment dla nas kiedy zdecydowałam się na udział w pierwszym konkursie śpiewu. Wspierała mnie wtedy cała rodzina. Najtrudniejszą rzeczą dla mnie jest to kiedy jestem z dala od nich. Mama wraz z moją siostrą przeprowadziły się teraz do Atlanty, jestem bardzo szczęśliwa, że są teraz tak blisko mnie.
Zanim jednak zaczęłaś swoją muzyczną karierę, studiowałaś dramat w nowojorskim konserwatorium. Co Cię skłoniło do tego wyboru?
Mimo, że Kansas było cudownym miastem i była tutaj cała moja rodzina, zdecydowałam się je opuścić po liceum. Chciałam doskonalić swoje umiejętności, być lepszym wykonawcą na scenie oraz występować w musicalach. Najważniejsze w tym wszystkim było wyrwanie się z Kansas. Studiów nie ukończyłam, ale dowiedziałam się dzięki temu wiele o sobie. W Kansas wychowywałam się głównie w szkołach afroamerykańskich, więc to był dla mnie szok kulturowy. Kiedy przeniosłam się do Nowego Jorku, byłam jedyną „czarną” na zajęciach. Musiałam zmienić swoje podejście do ludzi, a ludzie musieli dostosować się do mnie. Dowiedziałam się również tego, że scena musicalowa nie jest dla mnie. Nie chciałam chodzić z przesłuchania na przesłuchanie, gdzie mój sukces zależy tylko od tego jak wyglądam i czy pasuje do tej roli. Więc zaczęłam planować swoją przyszłość, postanowiłam zostać piosenkarką, wydawać płyty, mieć swoje studio nagraniowe i posiadać całkowitą kontrolę nad tym co robię.
Jak utrzymywałaś się przed rozpoczęciem swojej kariery muzycznej?
Po ukończeniu szkoły średniej, potrzebowałam pieniędzy na wyjazd do Nowego Jorku, jednak nikt nie chciał mnie zatrudnić. Wtedy pojawiła się kobieta z ekipy sprzątającej mój Kościół. Byłam najmłodsza w tej ekipie, kobiety pracujące ze mną namawiały mnie do śpiewania. To była jedna z najbardziej interesujących prac jakie miałam.
Kiedy przeprowadziłam się do Atlanty, pracowałam w Office Depot. Zwolnili mnie stamtąd, ponieważ złapali mnie na używaniu komputera w sklepie, kiedy to odpisywałam na wiadomości. Po tym wszystkim, już nigdy więcej nigdzie nie pracowałam. Pomyślałam wtedy, że to jest właśnie ten czas. To teraz powalczę o wszystko albo nic. Nagrałam wtedy swoją EPkę „The Audition” i sprzedawałam ją po pięć dolarów za sztukę mieszkając w internacie z pięcioma innymi dziewczynami.
Twój ostatni album „ArchAndroid” ma wiele odwołań do „Metropolis” Fritza Langa. Jak dostałaś się do nurtu science fiction?
Zawsze lubiłam oglądać z moją babcią „The Twilight Zone”, kiedy byłam młoda interesowałam się „Star Wars”. Kiedy spotkałam moich partnerów produkcyjnych Chucka Lightninga i Nate’a Wondera, zainteresowali mnie Isacciem Asimovem, sztuczną inteligencją oraz cybernetyką. Chuck poprosił mnie kiedyś abym obejrzała „Metropolis”, zrobiłam to i po tym wszystkim powiedziałam WOW. Zauważyłam wiele paraleli między „Metropolis” a Kansas City, że ci którzy „nie mają życia”, pracują dla tych, którzy je mają. Ta ciągła walka była czymś z czym mogłam się identyfikować, bo moi rodzice pracowali dzień i noc, starając się nas utrzymać. Po za tym myślałam, że science fiction to cudowny sposób mówienia o przyszłości. Ludzie to inaczej odbierają, to daje słuchaczowi inną perspektywę.
Więcej już w sierpniowo-wrześniowym numerze Bust Magazine. Postaramy się abyście mogli przeczytać całość.