Z pierwszą damą polskiego r’n’b rozmawiamy m.in. o przyczynach rozpadu zespołu Dezire oraz kondycji muzyki soul/r’n’b na polskim rynku muzycznym. Zapraszamy do lektury!
Po wydaniu ostatniego albumu „Pięć smaków” w 2005r. planowaliście jego reedycję, pracowaliście także nad nowymi piosenkami… po czym nagle zespół Dezire zniknął. Co było przyczyną zaprzestania działalności?
W zasadzie zespół dalej działał, natomiast to ja podjęłam decyzję o opuszczeniu Dezire. Mogę to chyba uargumentować jedynie w taki sposób, że miałam wrażenie utraty kontroli nad czymś co sama stworzyłam, co reprezentowałam i pod czym mogłam się podpisać wszystkimi kończynami. Atmosfera zrobiła się ciężka a komunikacja między nami przestała działać.
Cofnijmy się troszkę w czasie… Historia zespołu sięga 1997r, debiutancki album „Gryź!” wydano w 2011r. Trudno było się przebić z „czarnymi brzmieniami” na polskim rynku muzycznym?
To całe „przebijanie się” było przedziwne, bo z jednej strony r’n’b w Polsce nie istniało więc rzeczywiście Dezire budziło zainteresowanie jako coś nowego, z drugiej zaś było chyba zbyt nowe i nie do końca rozumiane. Z trzeciej strony dla Warszawy byliśmy artystycznym Haiti a brak branżowych „pleców” znacznie utrudniał nam parcie do przodu. Niezależnie od tego był to chyba najlepszy okres mojego życia, bo mimo wielu lat walki jakaś kosmiczna siła nie pozwalała mi się zatrzymać. To była ciężka praca i myślę, że wszystko się skończyło zanim udało nam się naprawdę „przebić”.
W 2003r. Robert Leszczyński zachwalał Was podczas występu w konkursie Trendy na Festiwalu TopTrendy, wyrażając jednocześnie obawę, że polska publiczność najprawdopodobniej nie jest jeszcze gotowa na tego typu muzykę. Miał rację?
I tak i nie. Wiele osób sądziło, że to kwestia gatunku a ja myślę że to kwestia naszego narodowego stosunku do rzeczy innych. Dlaczego Polacy mieliby nie zrozumieć Dezire skoro słuchali już rap’u soul’u i r’n’b w wykonaniu zaoceanowym. Raczej zarzucano nam, że skoro nie jesteśmy czarne to nie możemy grać r’n’b bo na pewno nie umiemy a skoro jednak gramy to z pewnością jesteśmy sztucznym tworem powołanym do życia przez jakąś wytwórnie i że Tom Horn to „koleś z west’u”, który zrobił nam płytę. Ciągle pytano nas o to, dlaczego gramy r’n’b a ja odpowiadałam, że zespołom grającym rock’a nikt nie zadaje takich pytań.
To prawda, że Wasz pierwszy teledysk do utworu „Płonę” był na cenzurowanym?
Owszem był, ale cała ta sytuacja stworzona została raczej dla celów marketingowych, bo powstały dwie wersje: mniej i bardziej obsceniczna i stacje tv mogły sobie wybrać.
W szeregach zespołu dochodziło do licznych zmian wokalistek. Castingi trwały niekiedy bardzo długo. Jakimi kryteriami kierowałaś się przy wyborze? Byłaś bardzo wymagająca? Nie myślałaś wtedy o zmianie i zrezygnowaniu z drugiej wokalistki?
To prawda, poszukiwałam towarzyszki i wokalistki idealnej. Szukałam głosu, osobowości, charakteru, unikatowego talentu, magii itd. Rzeczywiście chwilami miałam dosyć, ale Dezire w 1997 roku zaczynało z pięcioma wokalami, więc cały czas miałam w głowie plan na przynajmniej dwie barwy, które fajnie współgrają i dają chociaż tą namiastkę wielogłosowości.
Karierę muzyczną zaczynały u Was Olga Szomańska i Ania Rusowicz. Śledzisz ich twórczość?
Bardzo kibicuję Oli, śledzę to, co robi, uważam, że to bardzo zdolna i fajna babka. Jeśli chodzi o Anię to śledzę mimochodem bo to zupełnie nie moja estetyka.
Jak reagujesz na określenia Sistars mianem „pierwszego polskiego zespołu r’n’b?”
Bywa, że mnie coś zakłuje pod żebrami, ale nie dziwi mnie taki stan świadomości wielu ludzi, bo w sensie sukcesu komercyjnego z pewnością byli pierwsi.
W jednym z wywiadów wraz z pierwszą wokalistką zespołu, powiedziałyście: „Naszym marzeniem jest to, żeby zmieniła się sytuacja soulu w Polsce. Chcemy być w pewnym sensie organizmami pionierskimi tego gatunku muzycznego w naszym kraju (…). Mamy taką cichą nadzieję, że będzie on coraz mocniejszy. Będziemy twarde i będziemy walczyć o to, żeby się udało”. Misję uważasz za wykonaną?
W pewnym sensie coś nasza obecność wniosła, bo jako pierwsze przyjęłyśmy na siebie większość “policzków”… tym samym nieco ułatwiając start kolejnym. Niestety mówiąc to nie miałam jeszcze świadomości, że walę trochę głową w mur, bo sama moja chęć nie stanowi wystarczającej mocy sprawczej. Broni jeszcze nie złożyłam.
Jak wobec tego oceniasz kondycję polskiego soulu/r’n’b?
Jest to tak mała scena, że w sumie nie bardzo jest o czym mówić. Dobre r’n’biowe składy w Polsce można policzyć na palcach jednej ręki… niestety.
Dalej pozostałaś wierna „czarnym brzmieniom”, słuchasz ich, na co dzień?
Oczywiście, ale uważam że potrzebna im rewitalizacja bo nie można dusić się w tym samym sosie i grać ciągle takiego samego r’n’b jak 10 lat temu.
Których polskich muzyków cenisz najbardziej?
Bardzo cenię Kasię Nosowską.
Pracujesz nad nowym projektem muzycznym, solową karierą? Czy przewidywana jest reaktywacja Dezire?
Dezire to już rozdział zamknięty. Pracuję nad nowym projektem, który osobiście uwielbiam. Jestemy mniej więcej na półmetku i już nie mogę się doczekać końca prac.
Dziękujemy za wywiad. Życzymy wielu sukcesów!
Ja również bardzo dziękuję. Bardzo mi było miło. Pozdrawiam Jazzsoul.pl