Jesteśmy po premierze debiutanckiego krążka Rity Ory “ORA”. Wielu uważa ją za kolejny chłam na muzycznej scenie, inni cenią ją za usłyszane single oraz znakomity głos. Ja ją cenie przede wszystkim za to, że ma gust, wie czego chce i oczywiście za rewelacyjny głos.
Młoda, atrakcyjna i do tego bardzo utalentowana. To tylko kilka zalet Rity Ora. Kilka dni temu, w Polsce odbyła się premiera jej debiutanckiego krążka “ORA”, który muzycznie jest bardzo zróżnicowany. Mamy w nim mieszkankę wielu gatunków, z przewagą r&b i popu. Czy udało się zawojować debiutem? Według mnie zdecydowanie tak. Kto nie zna “Hot Right Now” czy “R.I.P” ze znakomitym samplem utworu Nneki? Chyba nie ma takiej osoby, która w tej chwili czyta ten tekst. Nie ma w trackliście niepotrzebnych utworów, wszystko jest spójne i opowiada historię młodej artystki. Wracając do wojowania… przypominam, że utworów gratulowała jej sama Jill Scott! Zresztą, wydawca – Roc Nation, do czegoś zobowiązuje, Jay-Z nie inwestuje w byle kogo!
Prócz znakomitego głosu Rity na albumie usłyszeć możemy, m.in. Will.I.Am’a, który z pomocą Alexisa Latrobea napisał utwór, który wykonuje – “Fall In Love”.
Jeśli miałbym wybierać utwory, które podobają mi się najbardziej to są nimi: “R.I.P” oraz “Radioactive”. Dlaczego właśnie te? Ciężko powiedzieć, po kilkukrotnym przesłuchaniu płyty właśnie one zapadły mi najbardziej w pamięć i do nich wracam najczęściej.
Podsumowując, Ora może czuć się bezpiecznie w show biznesie. Poradziła sobie z debiutem śpiewająco, i przepraszam wszystkich fanów Rihanny (do niej najczęściej porównywana jest Rita – przyp. red.), ale ona może Orze nosić jedynie pokrowiec od mikrofonu.