Gorący letni wieczór. 28 lipca 2012, godz. 20.40. 4,5 tysiące ludzi w Parku Wolności Muzeum Powstania Warszawskiego. Ja gdzieś w pobliżu sceny, na której pojawiają się Morowe Panny polskiej muzyki z autorskimi kompozycjami i wariacjami na temat tego co zdarzyło się 68 lat temu. Towarzyszy im zespół Maleo Reggae Rockers.

W moim prywatnym pierwszym szeregu stoją Paulina Przybysz, Halina Mlynkowa, Katarzyna Groniec i Marika. Piękne utwory, z piękną interpretacją. Emocja, klasa, wyjątkowość. Dotykanie muzyką i słowami tego, co dzisiaj jest dla nas niewyobrażalne. W opowieściach o poranku, rubinowym śnie, marszu w ciemną noc i w wyliczance imion dzielnych wojennych kobiet robi się morowo. Mój koncertowy nastrój wypełnia wzruszenie.

Występują też Anita LipnickaAnia Brachaczek, Lilu, Mona i Paresłów. Lilu robi na mnie wrażenie teatralną interpretacją własnego utworu, również Katarzyna Groniec oprócz poetyckiego słowa, wplata do śpiewania elementy aktorstwa. Nie podobają mi się hip-hopowe wariacje na temat Powstania. Gdzieś osobiście wybijają mi się z morowej subtelnej całości, ale doceniam, że zostały napisane specjalnie na tę okazję – i to na pewno z dużym uczuciem.

Koncert miał być próbą złapania kobiecego wspomnienia przeszłości, a okazał się wręcz bardzo udaną próbą odtworzenia silnego i wyrazistego muzycznego wspomnienia o emocji Powstania Warszawskiego. Poruszył mnie to tego stopnia, że cieszyłam się, że jestem TU i TERAZ – w ciepłym, bezpiecznym warszawskim powietrzu Parku Wolności 2012.

Pamiętam ten poranek, to nie mogło być pisane nam… (Paulina Przybysz)