Tylko ja wiem ile można przekonywać się do posłuchania płyty, o której się wie, że zawiera country. Taka informacja natychmiastowo determinuje moje ucho do tego stopnia, że zaczynam zapierać się rękami i nogami przed włączeniem odtwarzacza. Follow You wywołuje we mnie właśnie taką emocję, ale mimo „nietolerancji” dla tego osobliwego gatunku muzycznego płyta jest bardzo dobra. Ja znajduję w niej coś dla siebie – popowe kołyszące ballady w stylu In my Dreams z poprzedniego albumu artystki Closer z 2009 roku.

Nie od dziś w polskiej muzyce najchętniej zauważam to co „światowe”. Okazuje się, że sama przed sobą uznaję „światowość” za największy komplement i pękam z dumy gdy ten ważny pierwiastek dostrzegam w rodzimych produkcjach. Zastanawiałam się ostatnio, dlaczego właściwie z góry nie zakładam, że już dawno dogoniliśmy Zachód  i, że wcale nie muszę za każdym razem podkreślać, że to właśnie teraz przeszliśmy na drugą stronę mocy – albo jeszcze nie. Stąd też nie będzie to już wyznacznik mojego zachwytu nad muzyką, bo bez zastanowienia mogę przyznać, że świat zawitał w moim guście już za czasów Sistars. Od tamtej pory ukazało się wiele płyt, a dzisiaj na przykład dostałam do ręki tę wyśpiewaną przez panią Mikę Urbaniak.

Subiektywny odbiór powoduje, że nie zachwycam się nią, nie przemawia do mnie w żaden konkretny sposób – zresztą nie musi. Produkcyjnie jest doskonała, jednak odrzucając mój argument „światowego brzmienia” i filtrując krążek przez własne emocje, wcale na dłużej nie zatrzyma się w moim odtwarzaczu. Przykuwają mnie piosenki Who Needs This Love Thing”, „All That I Want” „Follow You czyPixelated – czyli te najbardziej popowe kompozycje z płyty, reszta w gatunku country nie podoba mi się już tak bardzo. Sama wokalistka w wywiadzie dla Polskiego Radia przyznała, że zależało jej na takiej właśnie stylistyce. Mika zafascynowana amerykańską muzyką lat 50 zaangażowała do współpracy nowego producenta Vincenta Davisa, co spowodowało, że krążek różni się znacznie od utrzymanego w stylistyce r’n’b i soul poprzedniego albumu.

Abstrahując od stylistyki artystka rozwija się i to uważam za najważniejsze. Widać, że jest gdzieś w środku poszukiwań, i chce zapracować na swój sukces. Być może właśnie pop, country i elementy rock&roll na albumie Follow You to mieszanka, która jej w duszy gra. Niech i tak będzie. Ja doświadczyłam jednak jedynie (lub aż) jednorazowego popowego majstersztyku – dokładniej mówiąc ponad 40 minutowego.