Nowe wydawnictwo od Mayera Hawthorne było dla mnie nie lada zaskoczeniem. W ubiegłym roku ten muzyk, a przede wszystkim dj, zadebiutował własnym krążkiem. Początkowy żart przerodził się w coś poważniejszego, co porwało za sobą wielu fanów. O ile pierwszy krążek podobał mi się szalenie ( ach ten upalny lipiec z zimnym napojem na leżaku w ogrodzie i głos Mayera), tak najnowsza epka piosenkarza sprawiła że po prostu oszalałem.

Tym razem mamy więcej energii i gigatony emocji, wyraźniej też słychać że pmuzyk zaczął traktować na poważnie to co robi. Krążek otwiera, najszybszy chyba w dotychczasowej karierze Mayera, kawałek Work To Do, w oryginale śpiewany przez The Isley Brothers. Następne co mnie zachwyca to Don’t Turn The Lights On. Nie często się zdarza że cover brzmi lepiej od oryginału, a tak jest właśnie w przypadku tego utworu. Nieciekawa piosenka w wykonaniu mało znanej  grupy Chromeo, której bliżej do electrofunk, zmieniła się w kawał dobrego, delikatnego, ale cholernie sexownego soulu. Jakże sam chciałbym móc powiedzieć: Nie włączaj światła skarbie, dzisiejszej nocy chcę cie widzieć w ciemności…. Ta piosenka w obecnej aranżacji i wykonaniu ma szanse pobić największy łóżkowy szlagier U2. Ale dosyć tych zachwytów. O sześciu utworach tworzących ten krążek mógłbym pisać i pisać, ale nie chcę pozbawiać nikogo przyjemności samodzielnego odkrywania co skrywają w sobie Impresje Mayera, przyjemnych basów, nieco rzewnych klawiszy i innych przeszkadzajek oraz wspaniałego wokalu. Jeśli ktoś jeszcze dotąd nie miał okazji posłuchać pana Mayera, to można go znaleźć na składance Ram Cafe 4, i oczywiście na antenie tegoż właśnie radia ( ale i pewnie i innych stacji), albo zaopatrzyć się w sklepie wysyłkowym, czy też w mniej legalny sposób ( do tego ostatniego oczywiście nie zachęcam i nie namawiam) Bardzo, bardzo, bardzo gorąco polecam.