Na tegorocznym Kraków Live Festival pierwszy raz od dawna doszło do sytuacji, w której najważniejsze koncerty każdego z obu dni wydarzenia zagrały kobiety. W piątek była to Ellie Goulding, w sobotę Lana Del Rey. Obie dostarczyły publiczności kapitalne koncerty, choć sporo się od siebie różniące. Ellie Goulding przywiozła do Krakowa walizkę swoich największych przebojów, od „Lights” po „Love Me Like You Do”, które połączyły pop z taneczną elektroniką i pozwoliły Ellie na osiągniecie gigantycznego sukcesu po obu stronach Atlantyku. Ellie na scenie była w swoim żywiole, doskonale wyczuwała nastroje publiczności i wreszcie wylądowała pośród niej, bawiąc się chyba równie dobrze co kilkunastotysięczna grupa fanów.

lana del rey

Lana Del Rey, która najnowszy album wydała ledwie miesiąc temu, postawiła z kolei na przemieszanie repertuaru. Nowe utwory – „Love” czy „White Mustang” zabrzmiały obok doskonale znanych „Born To Die” czy „Video Games”. Barokowa kotara i niebieski neon „del Rey” nadały scenie odpowiedniego charakteru, tworząc coś na kształt sali koncertowej rodem z dawnego Hollywood. Świetny, trochę staroświecki koncert, którego siłą jest gwiazda, klimat i tysiące oddanych fanów.

Do kobiecego grona dodajmy także czarującą Birdy, która mimo upalnego sierpniowego słońca zapewne u wielu osób wzbudziła ciarki na plecach swoimi interpretacjami utworów Kate Bush, Bon Iver czy The Naked & Famous. Nie zabrakło również materiału z solowych płyt artystki. Melancholia, mocniejsze momenty… to właśnie na jej koncert redakcja JazzSoul.pl czekała najbardziej! Nie zawiedliśmy się nic, a nic. Było pięknie, perfekcyjnie! Czekamy na koncertowy powrót Birdy do naszego kraju, ale tym razem w klubowych ścianach.

birdy fot Monika Stolarska

Teraz panowie. Trudno orzec, który z hiphopowców wygrał ten nieoficjalny pojedynek rozgrywający się na głównej scenie krakowskiego festiwalu. Pierwszy polski koncert Travisa Scotta był wydarzeniem oczekiwanym od miesięcy. Wiz Khalifa to z kolei jedna z najważniejszych gwiazd rapu, który swoje show dopracował do perfekcji, a 70 minut na scenie wypełnia wyłącznie rapowymi sztosami. Travis jeszcze buduje swój wizerunek, ma trudniejszy repertuar ale także wszelkie atuty, by stać się następcą największych. Porywa publiczność, bawi się formułą swoich występów, ma niepowtarzalny styl, a dodatkowo podbił publiczność zapraszając na scenę niepełnosprawnego fana, z którym dokończył cały występ.

Alt-J przyjechali do Krakowa ze swoim nowym albumem ale kto czekał na „Left Hand Free”, „Taro” czy „Breezeblocks”, też nie wyszedł z koncertu zawiedziony. Perfekcyjne brzmienie i realizacja video, ciekawa scenografia i serdeczność muzyków Alt-J sprawiły, że już czekamy na ich powrót do Polski.

Nick Murphy, do niedawna występował jako Chet Faker. Nie wiemy do końca co stało za decyzją o rezygnacji z pseudonimu, ale jeśli chodziło o granie porywających, wściekle efektownych koncertów to udało się w 100%!

chet faker fot Monika Stolarska

Kraków Stage, namiotowa scena festiwalu kolejny rok z rzędu przeżywała prawdziwe oblężenie podczas koncertów polskich artystów. Czy to debiutanci – Holak, Ralph Kaminski, czy uznane „firmy” – Xxanaxx i ten Typ Mes – publiczność nagradzała artystów tysiącem podniesionych do góry rąk i entuzjastycznymi postami w social mediach. I to właśnie do sieci przeniosą się teraz gorące emocje i pierwsze wspomnienia. Kraków Live Festival zamyka letni sezon festiwalowy ale organizatorzy już myślą o kolejnej edycji.