Maciej Milewski, kryjący się za pseudonimem MaJLo, to pochodzący z Gdańska wokalista, multiinstrumentalista i producent. Zadebiutował w 2015 roku ep-ką “Reverse”, zaś w ubiegłym roku ukazał się jego pełnowymiarowy album “Over The Woods”. MaJLo rozpoczyna właśnie drugi etap promocji tego wydawnictwa. Nam opowiedział o niuansach tej płyty, dystansie do niej i planach na najbliższe miesiące.

Płyta wyszła w ubiegłym roku. Dopiero teraz zaczynasz jej promocję?

Trochę tak jest. Myślę, że jest to spowodowane kilkoma czynnikami. Jednym z nich jest zmiana managementu. Potencjał tej płyty nie został wcześniej w pełni wykorzystany, więc staramy się go na nowo ożywić. Chcemy zagrać kilka koncertów, by jeszcze przypomnieć o jej istnieniu. Dużo fajnych rzeczy pojawiło się w ubiegłym roku. Zagraliśmy kilka fajnych koncertów w Polsce jak i za granicą. To był udany początek, pora na ciąg dalszy. Poza tym przygotowuję już nowy materiał. 

O czym jest „Over The Woods”, bo mam wrażenie, że z jednej strony o niezależności i samodzielności, a z drugiej o jakimś strachu i bezsilności?

Teksty napisała Asia Bieńkowska. Opisują bardzo podstawowe rzeczy: sens istnienia, czy ucieczka do miejsc, w których czujemy się komfortowo. Mam wrażenie, że Asi udało się to zawrzeć w tych tekstach za pomocą dużych metafor. Zresztą ta płyta powstawała w dużej w mierze w lesie. Cały ten proces odbywał się w domu, natomiast w przerwach udawałem się na wycieczki do lasu z psem. Tam czułem się dobrze i właśnie tam rodziły się podstawowe pytania egzystencjalne. Spędzałem tam więcej czasu, niż przed komputerem. Trwało to około 8 miesięcy. Z drugiej strony praca w domu ma też swoje minusy, bo ciężko mi było się odkleić od tego materiału. Stąd też takie tempo.

Zdążyłeś nabrać dystansu do tej płyty?

W tej chwili mogę powiedzieć, że trochę odkrywam go na nowo, ponieważ przez jakiś czas nie graliśmy koncertów i zacząłem zajmować się już nowymi rzeczami. Odpocząłem trochę od „Over The Woods” i teraz gra się ten materiał jeszcze przyjemniej.

Słuchając tego krążka miałem oczywiste skojarzenia z twórczością Fismolla. Wiem, że często jesteś do niego porównywany, natomiast słyszę tu też podobną wrażliwość, jak u Ralpha Kamińskiego.

O, to ciekawe. Z Ralphem Kamińskim znamy się ze szkoły muzycznej. No i zrobiliśmy razem utwór „Lights”, który pomógł mi wypłynąć. Być może masz rację i mamy jakąś podobną wrażliwość. Natomiast co do Fismolla… Cóż mogę rzec…? Wiesz, wydaje mi się, że w Polsce nie ma dużo takiego nostalgicznego, melancholijnego i skandynawskiego grania, jakie my proponujemy, stąd te porównania. Muzykę Fismolla poznałem znacznie później, niż sam zacząłem tworzyć, ale jak najbardziej ją szanuję.

Najbardziej zapadły mi w pamięci „Worry” i „Get Down” – przez ten ciepły refren.

„Get Down” trochę odstaje od tego „niebitowego” klimatu. Nie był to jednak żaden celowy zabieg. W dniu, w którym powstał ten utwór miałem taki, a nie inny lot i wyszło coś takiego. Inna sprawa jest z „Worry”, bo akurat ta piosenka powstała w najmniej ciekawym momencie całego procesu tworzenia tej płyty i dlatego chciałem przelać tę emocje na warstwę muzykę. 

„The Bird’s Song” i “Apprehension” to single?

Nie. Owszem, The Bird Song” pojawił się na płycie, nie był nigdzie wcześniej publikowany, ale nie jest singlem. Natomiast „Apprehension” tak – został zremiksowany na nowo. Znalazł się na płycie, ale wcześniej pojawił się w wersji z live session. Nie wiedziałem wówczas, że wejdzie na płytę. Dopiero jego odbiór i komentarze pod tym video, skłoniły mnie do włączenia tej piosenki do programu płyty. Podobnie rzecz miała się z „Another Day”. 

No właśnie – “Another Day” jest pewnym złamaniem konwencji, bo przy tej melancholii stanowi promień słońca.

Bardzo dobrze to ująłeś. Ten utwór podsumowuje płytę w dobrym tego słowa znaczeniu.  Zarówno w warstwie muzycznej jak i tekstowej jest to pogodna piosenka. Tekst mówi o tym, że pomimo tego, że czasem znajdujemy się w takich miejscach, w których niekoniecznie chcielibyśmy być, to należy z tego wyciągać wnioski i traktować to jako kolejne doświadczenia, kształtujące naszą osobowość. Ten numer świetnie sprawdza się na wszystkich festiwalach, kiedy gramy go jako ostatni. Poza tym jest przy nim najlepszy ‘drive’.

Skoro piszesz już nowe rzeczy, to w którą stronę to pójdzie?

Myślę, że jest jeszcze za wcześnie na określanie tego kierunku, ale mogę powiedzieć, że będzie to inna płyta. Feeling jest podobny, natomiast sama koncepcja jest zupełnie w drugą stronę. Póki co, nie mogę zdradzić żadnych szczegółów. Mam jednak nadzieję, że płyta ukaże się jeszcze w tym roku.

A będzie Cię można zobaczyć jeszcze gdzieś na żywo, zanim zabierzesz się za jej nagrywanie?

Jak najbardziej. 5 kwietnia gramy w „Grizzly Gin Bar” w Warszawie, 7 kwietnia w gdańskim „Żaku”, a dzień później w Żorach na festiwalu „Alternatywy 4”. Potem też jeszcze kilka koncertów, na które serdecznie zapraszam!