Prawdziwy geniusz jazzowej wokalistyki – Gregory Porter, po znakomicie przyjętym, uhonorowanym Grammy „Liquid Spirit”, powraca z nową płytą – „Take Me To The Alley”. Porter prezentuje się na niej jako wirtuoz muzyki lekkiej i przyjemnej, przeznaczonej dla miłośników klasycznego jazzu środka.

gregory-porter-couv-take-me-to-the-alley

Album to dwanaście nowych utworów wzbogacających partyturotekę Portera. Tematy zawierają w sobie dużo elementów zaczerpniętych z jazzowej klasyki, zgrabnie wymieszanych z bluesem i soulem. Na najnowszej płycie nie ma propozycji zaskakujących nowatorstwem, a stykamy się raczej z bardzo solidnym wykonaniem.  Bez względu na repertuar, głos Portera pozostaje niezmiennie wyluzowany, a w głębi napakowany niesamowitą męską energią. Nie zdradza ciągotek do teatralnych ekscytacji i jest pełen subtelnego uroku.

Porter ma od lat grono zaprzyjaźnionych muzyków (m.in. Chip Crawford, Aaron James, Emanuel Harrold), wszyscy znają się jak w rodzinie, toteż muzykują po przyjacielsku. W tej zabawie chodzi przede wszystkim o oddanie materii aranżu, o współbrzmienie i te zapisane, i te powstające na żywo. Wytwarza to niesamowity nastrój, jakbyśmy byli obwożeni po bezdrożach Południa Stanów bezszmerowym pojazdem. We wszechwładnym upale wszystko toczy się leniwie, a obsesyjną myśl o źródełku czystej, zimnej wody uosabia towarzyszący wokaliście fortepian, z którego nutki niczym krople sączą się wolniutko. I tak jazz środka stał się sztuką z intelektualnym obliczem.

www.youtube.com/watch?v=EEZyB4Bxrxg

W porównaniu z poprzednim, skrzącym się młodzieńczą energią albumem, ten utrzymany jest w klimacie dość stonowanym; dotyczy to nawet otwierającego hitu „Holding On”, pierwotnie nagranego w tanecznej wersji z brytyjskim duetem Disclosure. Singlowy „Don’t Loose Your Steam” dedykowany jest trzyletniemu synowi Portera. Słowa piosenki o radości życia, mimo przeciwności losu, to duża porcja pozytywnych wibracji i pogody ducha. Drugim utworem napisanym z myślą o Demyane jest „Day Dream”. Rasowy fortepian i rześki saksofon są idealnym tłem dla opowieści o bogatej wyobraźni syna. Tytułowy „Take Me to The Alley” ma już charakterystyczną miękkość z Delty Missisipi i ten klimat zachowuje w zasadzie reszta albumu. Jeśli nawet zdarzają się odskoki w stronę soulu, wszystko pokrywa gęsta bluesowa patyna.

Cokolwiek by mówić, kolekcja robi wrażenie, jest czymś więcej niż najlepsza muzyka kawiarniana, choć za mało ma w sobie improwizacji jak na jazz. Płyta dedykowana romantycznym melomanom i audiofilom poszukującym wzorowo nagranego materiału.

Ocena płyty: