Po czterech latach wyciszenia jedna z najciekawszych osobowości polskiej muzyki znowu powróciła, by jak to bywało przez lata jej kariery melodyjnie oddać całą swoją duszę publiczności. Tym razem jej album jest utrzymany raczej w popowej konwencji, co nie jest w żadnym wypadku zarzutem, lecz z pewnością może nieco rozczarować zagorzałych wielbicieli uznanej artystki.

ania-duze

Ani Dąbrowskiej jakby odechciało się pogoni za kolejnymi modami, a może to współczesna muzyka odleciała w zupełnie obce jej rejony. „Dla naiwnych marzycieli” jest zachowawczą, czysto radiową płytą. Jest dużo lepsza od „Bawię się świetnie” (o to akurat nie było trudno), lecz zarazem ustępująca najlepszym fragmentom „W spodniach czy w sukience”. Wprawdzie nie ma na niej złych pozycji, ale i znakomitych też próżno szukać. Choć trzeba przyznać, że chełmianka będzie mogła dopisać na swoim koncie kilka nowych przebojów.

Pośród zalet tej płyty, na pierwszym miejscu wymieniam jej lekkość. Jakie to odświeżające – lekkość jest oznaką swobody i dojrzałości. Przebojowość piosenek Dąbrowskiej-autorki przypomina o sobie od pierwszych taktów. Otwierająca płytę „Nieprawda” to absolutny pewniak. Podobnie „W głowie”, „Gdy nic nie muszę”, ciekawie zagrana „Nie patrzę”, tytułowe „Naiwny marzyciel”. Album zawiera urozmaicony (rzec by się chciało eklektyczny) repertuar – „Oddycham” melancholijna bossa nova, utwór „Poskładaj mnie” utrzymany jest w rytmie reggae, a melodyjna „Staraj się nie czuć” wpada w klimaty polskiego pop-rocka lat 90.

Eklektyzm może być zaletą – ale repertuaru. Jednak jako dominanta stylistyczna aranżacji staje się poważnym ograniczeniem – co różni tę płytę od poprzednich? Nie wystarcza zmiana producenta, czy ozdobienie brzmienia komputerem. Oczekiwałem od tego albumu, że pokaże, co Dąbrowska chciała robić przy Bogdanie Kondrackim i Pawle Jóźwickim, a nie mogła (przestrzegając granic wypracowanej przy debiucie konwencji). Jak się okazuje, jej artystyczny duch – aż tak bardzo znów – nie ucierpiał.

W warstwie tekstowej niewiele zmian. Coś takiego nazywam twórczością ogniskową. To znaczy: jest ognisko, wokół niego siedzi młodzież w wieku licealnym, mają gitarę i śpiewają, ale nie o kwiatkach i słoneczku (to było w podstawówce), tylko o miłości, albo tej zranionej, albo tej cielesnej.

Rozrywkowa muzyka środka, prosty pop przeznaczony do szerokiej konsumpcji, przede wszystkim przez nastoletnie, żeńskie serduszka. Całość przechodzi jako wypełniacz oraz buduarowe tło do wspólnego oglądania znaczków pocztowych. Mimo wszystko jest to Ania Dąbrowska, a to już znaczy wiele samo w sobie. W końcu jest przecież oryginalną artystką, dobrą wokalistką, dobrą kompozytorką, z lekką ręką do chwytliwych melodii. Dlatego „Dla naiwnych marzycieli” wróżę uznanie publiczności i dystans muzycznej krytyki.

Ocena płyty: