Po debiucie w 1996 roku wróżono mu świetlaną przyszłość. Jednak kolejny album „Embrya” – choć według mnie najlepszy – nie zdołał trafić pod strzechy. Rok później odurzył wszystkich utworem „Fortunate”, napisanym przez R. Kelly’ego na potrzeby filmu „Life”. Aby powtórzyć sukces, porzucił uwodzicielską i nowatorską stylistykę na rzecz bardziej masowego gustu. W 2009 roku stworzył „BLACKsummers’night” – pierwszą część trylogii, której następcą miał być wydany rok później „BlackSUMMERS’night”. Album okazał się zestawem bardzo ładnych piosenek. Maxwell okrasił je charakterystycznym falsetem i ciekawą, wysmakowaną produkcją. Mimo że na tle skomputeryzowanego czarnego brzmienia wypadł lepiej niż dobrze, nie spełnił oczekiwań stałych słuchaczy. I w tym momencie historia się urywa.

Aż do początków tego roku, kiedy to artysta zamieścił na tweeterze wpis z siedmioma tytułami utworów z najnowszej płyty: „Summers”, „Beware of Smiles”, „Sirens”, „Off All Kind”, „Gods”, „Lake By the Ocean”, „Hostage”. I pewnie nikt nie zwróciłby uwagi na tego tweeta, gdyż Maxwell od kilku lat szumnie zapowiadał powrót i jak do tej pory, na zapowiedziach się kończyło. Ale stało się coś jeszcze! Artysta zamieścił fragment nowego singla!

W wywiadzie udzielonym portalowi Essence, Maxwell zdradził kila szczegółów nowego wydawnictwa. Poznaliśmy kolejne tytuły utworów oraz charakter płyty. Jak określił to muzyk – będzie to „super funk”. Część materiału powstała do spółki ze swym starym druhem, Stuartem Matthewmanem, nadwornym bardem Sade.