W czwartkowy wieczór na scenie warszawskiego Hard Rock Cafe mogliśmy usłyszeć utwory Alicii Keys. Wszystko za sprawą Kasi Moś, która zagrała dla widzów największe przeboje wokalistki.

Artystka zaśpiewała nie tylko niekwestionowane hity, takie jak “If I Ain’t Got You” czy “Fallin’“, ale także mniej znane piosenki z repertuaru amerykańskiej gwiazdy, w tym spokojny kawałek “Unbreakable“, “Never Felt This Way czy “Another Way to Die“. Nie mogło zabraknąć przełomowego utworu w karierze Moś, czyli piosenki “How Come You Don’t Call Me“. To właśnie ten numer z debiutanckiej płyty Keys piosenkarka wykonała podczas jednej z zabaw karaoke w Las Vegas, kiedy to dostrzegł ją “łowca talentów”, szukający wówczas wokalistek do współpracy z zespołem The Pussycat Dolls.

Jednym z najważniejszych, a zarazem najbardziej poruszających momentów w trakcie całego koncertu, było wykonanie przeboju “Empire State of Mind“, przed wykonaniem którego wokalistka przypomniała o kolejnej rocznicy ataków na World Trade Center. Taki wstęp nie mógł nie zapowiadać emocjonalnej bomby, którą ostatecznie otrzymaliśmy.

W każdym z wykonań Moś towarzyszyli na scenie skrzypek i klawiszowiec, ładnie dopełniający klimat, którzy z utworu na utwór zaczął panować w klubie. I chociaż momentami pojawiały się problemy z akustyką, przez co artystka była nie do zrozumienia podczas śpiewania, instrumentarium skutecznie odwróciło od tego uwagę.

Oprócz coverów piosenek Keys, ze sceny usłyszeliśmy także autorskie propozycje Kasi Moś, w tym m.in. singiel “Zatracam się”, zapowiadający jej debiutancki album. I zarówno w swoich piosenkach, jak i w coverach utworów Keys, wokalistka dała z siebie wszystko, prezentując nie tylko świetne warunki wokalne, ale i pazura, którego nie starała się nawet ukryć.

Uroczym podsumowaniem całego koncertu było wykonanie kawałka “Sweet Home Alabama“, którym Moś wręczyła wszystkim zebranym ostatnią dawkę emocji oraz dobrej muzyki. I tak napełnieni mogliśmy opuścić Hardrock Cafe, nucąc przy okazji “If I Ain’t Got You”. Wybredni mogliby tutaj dodać, że nie doczekali się wykonania największego przeboju w dorobku Keys, czyli utworu “No One“. Ale my aż tak wybredni nie jesteśmy!