Jakub Nox Ambroziak powrócił w tym roku z nowym albumem, zatytułowanym “Mikrokosmos“. Po świetnym debiucie w postaci długogrającego krążka pt. “Dark Side of the Sun” przyszedł czas na równie nastrojową, klimatyczną i tajemniczą płytę. Trzeba przyznać, że to, co okazało się największą zaletą poprzedniego wydawnictwa, pojawiło się ponownie, jednak z podwojoną siłą. I chociaż sam Ambroziak przyznaje, że “muzyka jest po to, aby jej słuchać, a nie oceniać”, my podjęliśmy się jej recenzji.

Wydana 6 czerwca br. płyta zawiera aż 24 nowe kompozycje autorstwa Ambroziaka, co w porównaniu z poprzednim albumem robi wrażenie. Większość z nich zachowana została w mistycznym, budzącym małe dreszcze klimacie świetnie wpasowującym się w ścieżkę dźwiękową dobrego filmu przygodowo-obyczajowego z elementami science-fiction (co zresztą nieco sugeruje sama okładka). Takie kawałki, jak “1000 Suns“, “Flowers” czy “Latawce” bez problemu mogłyby zawładnąć światem kina, wprowadzając widza w nastrój tajemnicy, a nawet pewnego rodzaju hipnozty. W tym ostatnim dużą zasługę w stworzeniu tej pobudzającej atmosfery miała Kinta z zespołu Lil Ironies, która swoim delikatnym głosem dodała utworowi jeszcze większej dawki mistycyzmu. Artystka użyczyła swojego wokalu w jednej z ciekawszych piosenek z płyty –  “Dragon Tattoo“.

Warszawska grupa to nie jedyny gościnny akcent na nowej płycie Ambroziaka. Już w pierwszym numerze (“Microcosmos in the Grass“) usłyszymy WIDT i ArosAndera, a oprócz nich w studiu nagraniowym pojawili się m.in. Asja Czajkowska (“Assn/Inhuman Nature“), Klaudia Wieczorek (brzmiącej niczym Lorde w utworze “Cold Dale“), producenci Teielte (“Wooden Faces“) i Random Trip (“Trip to the Empty Places“), projekt Eufoteoria (“DrugBirds“) czy zespoły Neurasja (“Pozaplanetarnie“). Każdy z gości wprowadzić na album pewną cząstkę siebie, która w połączeniu z muzyką Ambroziaka zrodziła miłą dla ucha całość.

Do najciekawszych numerów z krążka zaliczyć trzeba dynamiczny utwór “Robots“, wyróżniający się spośród pozostałych kawałków “rwanym” (aby nie użyć neologizmu “zrobobiałym”) brzmieniem, który od pierwszego odsłuchania pozostaje w głowie słuchacza. Przyjemnie słucha się także takich propozycji, jak hipnotyzującej “Kres świata/Harriet’s Song“, ciekawie zaaranżowanej “Life Is Beautiful” (w której gościnnie pojawił się Lapsky), powodującej ciarki na plecach “Small Animals” i spokojnej “Elephants” (feat. Klaudia Wieczorek, Giacomo i Sobura), czego nie można powiedzieć nieco chaotycznej “Harour“, nudnej “Mammals Rule the World” i męczącej “Hiroshimie“. Piosenki wydają się być najsłabszymi ogniwami “Mikrokosmosu”, na szczęście nie wpływając znacząco na ogólny, pozytywny odbiór krążka.

Zamykający tracklistę utwór “Stars, I See…“, z gościnnym udziałem Michała Przerwy-Tetmajera, trafnie podsumowuje całą płytę. Ogromna dawka tajemnicy budzącej dreszczyk oraz wprowadzająca hipnotyzująco-kosmiczny stan melodia z nieco egzotyczno-tropikalną nutką w tle tworzy bardzo przyjemną całość. Zaproszenie wielu gości do nagrania albumu także okazało się dobrym pomysłem, dzięki któremu wydawnictwo otrzymało kilka mocnych akcentów, zarówno wokalnych, jak i producenckich.