Dwa lata po zakończeniu europejskiej trasy koncertowej w październiku 2012 roku oraz odwołaniu występów w Australii, spowodowanym poważnym zapaleniem płuc, George Michael wydał swój koncertowy album pt. “Symhonica“. Trzeba przyznać, że ci, którzy nie byli obecni m.in. na jego koncercie na wrocławskim Stadionie Miejskim we wrześniu 2011 roku, mają czego żałować.

Nowy krążek miał swoją premierę 17 marca br., jego wydawcą została wytwórnia Virgin EMI, natomiast producentami (oprócz samego George’a) – Phil Ramone oraz David Austin. Wśród czternastu numerów, które znalazły się na płycie, usłyszeć można wykonania na żywo utworów m.in. z poprzednich płyt Michaela (w tym z debiutanckiego „Faith”, „Patience” czy „Listen Without Prejudice Vol.1”) czy utworów zespołu Wham! (którego wokalista był liderem). Materiał otwiera utwór „Through” („Patience”), który wprowadza w bajkowy, nieco disney’owski klimat, a to głównie za sprawą instrumentów dętych, skrzypiec oraz „przeszkadzajek”. Całość przenosi słuchacza w inny świat, a delikatny wokal Michaela jeszcze bardziej to podkreśla. W podobnym stylu zachowany został kawałek „Cowboys and Angels” („Listen Without Prejudice Vol. 1”), w którym należy wyróżnić nie tylko genialną perkusję, sekcję trąbek oraz uwodzicielski głos artysty, ale – przede wszystkim – świetną solówkę na saksofonie. Z utworu na utwór jest jeszcze lepiej, a niepowtarzalną atmosferę panującą na koncercie słychać zwłaszcza po okrzykach publiczności.

Do najlepszych wykonań z całej płyty należy zaliczyć utwór „A Different Corner”. W porównaniu z oryginałem, kawałek brzmi lekko, wokal jest znacznie delikatniejszy, a tajemnicze intro świetnie rozpoczyna numer. W głosie Michaela można usłyszeć niezwykłą dawkę emocji, a skromna gra orkiestry w tle uzupełnia całość. Do najciekawszych aranżacji trzeba zaliczyć także spokojne wykonanie „One More Try”, będące jednym z najpopularniejszych singli wokalisty, oraz niezwykle emocjonalną wersję utworu Eltona Johna – „Idol”.

Na płycie znalazły się także wersje przebojów Niny Simone. Oba z nich, zarówno radośnie wykonane „My Baby Just Cares for Me”, jak i punkt obowiązkowy każdego koncertu swingowo-jazzowego, czyli „Feeling Good” udowodniły, że Michael brzmi dobrze nie tylko w swoim repertuarze, ale także w światowych klasykach. Trzeba przyznać jednak, że w coverach zabrakło jakiegoś oryginalnego rozwiązania muzycznego, zwłaszcza w tym drugim, który „na nowo” wypromował swego czasu Michael Bublé. Wśród czternastu kawałków pojawiło się także miejsce na utwór „John and Elvis Are Dead”, będący swojego rodzaju hołdem nie tylko dla Elvisa Presleya i Johnna Lennona, ale także dla Freddie’ego Mercury’ego oraz Marvina Gaye’a.

Warto wspomnieć też o aranżacjach, które znalazły się jedynie na rozszerzonej wersji albumu. Każdy z nich, zarówno nieco spokojniejsza wersja “Roxanne” z repertuaru Stinga, jak i “Goint to the Town” z fortepianowym podkładem w tle oraz jazzowe “You Have Been Loved” z klimatycznym saksofonem w intro, po raz kolejny wprowadził mnie w dziwny stan “odpłynięcia” w symfoniczny świat Michaela.

Trzeba przyznać, że na albumie „Symphonica” usłyszymy ciekawe, głównie balladowe, aranżacje. Każdy z utworów ma swój osobisty klimat, tworzy wokół siebie pewien „balonik” napełniony emocjami, które podkreśla orkiestra symfoniczna oraz ekspresja samego George’a Michaela. Chociaż niektóre z numerów nie brzmią tak porywająco, jak „Cowboys and Angels”, „A Different Corner” czy „Idol”, podczas słuchania całej płyty można poczuć się jak na jednym z koncertów artysty. Teraz pozostaje mieć nadzieję, że stan zdrowia wokalisty poprawi się do tego stopnia, by mógł on zorganizować – szóstą już – trasę koncertową, włączając w nią występ w Polsce.