Zespół Tsigunz Fanfara Avantura był tegorocznym gościem jubileuszowej X edycji Festiwalu Singera w Warszawie. Artyście uczestniczyli w ciekawym projekcie, a był to spacer muzyczny. W sumie, aż dwa, jeden w centrum Warszawy, a drugi na warszawskiej Pradze!. Poniżej wycinek naszej relacji z jednego ze spacerów:

Tsigunz grają skoczną, bałkańską muzykę, która towarzyszyła nam podczas przeszło godzinnego spaceru z „Patelni”, wokół Pałacu Kultury i Nauki, aż do Pl. Grzybowskiego. Muzycy oprowadzali nas „po nieistniejących już ulicach przedwojennej stolicy”. Podczas postoju w kilku miejscach korowód miał okazję wysłuchać historii „nieodbudowanego” miasta. (fotorelację z koncertu w ramach FS znajdziecie tutaj.)

Zafascynowani tym co usłyszeliśmy w Warszawie, postanowiliśmy porozmawiać z muzykami. Udało nam się przeprowadzić wywiad z członkiem zespołu. Na nasze pytania odpowiedział Michał Fetler vel Zlatko Fetisz. Zapraszamy do lektury.

Jakie są Wasze inspiracje muzyczne?

Inspiracją są orkiestry dęte, przede wszystkim te bałkańskie. Bardzo spodobała mi się koncepcja zespołu wykorzystującego tylko dęciaki i perkusję, grającego nowoczesną muzykę, opartą oczywiście na tradycyjnych melodiach ludowych, ale zawierającą także elementy improwizowane, jazzowe, transowe, noisowe, drum’n’bassową rytmikę, bhangra, czasem trochę popu i tym podobnych, a przy tym wykorzystującego do tego tylko ręce i nogi, no i usta.

Jak byście określili rodzaj muzyki, którą gracie?

Trudno powiedzieć. Najprościej można to nazwać ethno-jazzem, przy czym to określenie niesie ze sobą jakąś powagę, której wolałbym uniknąć. Tak jak wspomniałem wcześniej, pod maską orkiestry dętej – fanfary, sprzedajemy swoją wizję muzyki, która jest wypadkową naszych upodobań muzycznych. Gramy muzykę młodzieżową (śmiech).

Czy nie uważacie, iż Wasza muzyka jest „niszowa” w Polsce? 

Zależy co rozumiemy hasłem “niszowa”, bo całkiem niedawno cała Polska zachwycała się przebojami Gorana Bregovicia, nieco później wszystkie stacje radiowe w Polsce przez kilkanaście miesięcy wałkowały płytę Kayah & Bregovic, więc trudno mówic tutaj o niszy. Z drugiej strony faktycznie – zespołów poruszających się w podobnej stylistyce jak my jest w naszym kraju kilka (mówię to na podstawie własnej obserwacji, tego z kim się często spotykamy przy okazji różnych festiwali, koncertów itp), a zawężając kategorię do formy fanfary, która z regionalnej tradycji przekształciła się w praktycznie odrębny gatunek muzyki, wykraczający swoją popularnością poza granice Bałkanów, to muszę przyznać że nie znam drugiego takiego zespołu w Polsce.

To muzyka dość specyficzna, trudna w odbiorze?

Specyficzna i owszem, ale czy trudna w odbiorze? Nie sądzę. Ta muzyka ma swoją funkcję – to muzyka użytkowa, obrzędowa, ma służyć do świętowania, do tańca, ma działać. Może wydawać się trudna w odbiorze kiedy przyjdzie nam obcować z niezbyt często spotykanymi w zachodniej muzyce rytmami – na 7, albo na 9, niektórym może przeszkadzać taki banalny patos, wynikający z melodyki tych utworów. Siła tej muzyki tkwi w jej prostocie i brzmieniu orkiestry, zwłaszcza jak słucha się jej w naturalnych warunkach, czyli na żywo, bez nagłośnienia oraz podziału na scenę i widownię – tuba robi dum dum dum, stado barytonistów robi umparara umparara, a reszta gra unisono lub w dwugłosie, melodię przepełnioną emocją i wszelkimi możliwymi ozdobnikami. To mnie najbardziej jara w tej stylistyce.

Gracie w dużym składzie czy macie osobę, która gra przysłowiowe pierwsze skrzypce?

Rozpoczynaliśmy bez osoby o takiej funkcji, aczkolwiek od samego początku ja aranżowałem wszystkie utwory. Z biegiem czasu koniecznym było, aby ktoś zajął się kwestiami merytorycznymi i organizacyjnymi. Obecnie prowadzę zespół, aranżuję, zacząłem też komponować “bałkańskie” utwory, teraz kolega Michai Andżelo (Michał Pijewski) podsunął kilka fajnych tematów, z których z pewnością powstanie coś nowego. Rozpisane aranże ogrywamy na próbach i wraz z całym zespołem ustalamy ostateczne wersje.

Macie swojego “Mistrza”, na którym się wzorujecie? Jest jakiś zespół, który jest dla Was „wyznacznikiem trandów”, jeżeli o takowych można mówić?

Pod względem stylistyki na pewno inspirujemy się twórczością Balkan Beat Box, Fanfara Ciocarlia, Kocani Orkestar, albo Hypnotic Brass Ensemble. Osobiście uwielbiam wielkie składy (nie tylko dęte i nie tylko bałkańskie), których ostatnio jest niestety jak na lekarstwo.

Jesteście zwolennikami tradycyjnych koncertów, czy może takich projektów jak Festiwal Singera?

Podczas Festiwalu Singera graliśmy zarówno w marszu jak i stacjonarnie. Zdecydowanie wolimy koncerty stacjonarne, z pełnym zestawem perkusyjnym, bo na taki skład aranżujemy utwory, zresztą nasz perkusista Chleb (Rafał Igiel), tylko wtedy może w pełni rozwinąć skrzydła, użyć swoich wszystkich członków i pokazać na co naprawdę go stać. Z drugiej strony natomiast, mamy tę swobodę, że możemy zagrać w zasadzie wszędzie, na scenie, na ulicy, w samolocie… Ostatnio zresztą, uratowało to nasz koncert na festiwalu Sziget w Budapeszcie. Tuż przed naszym występem zerwała się silna wichura, przez co organizator nakazał zamknąć wszystkie sceny i odwołać koncerty, w tym nasz. Nie mogąc pogodzić się z myślą że nie zagramy, postanowiliśmy wziąć instrumenty, wyjść do ludzi stojących przed namiotem i zagrać pełny 90 minutowy koncert. Jego euforyczne fragmenty można obejrzeć na youtube.

Festiwal Singera za nami, warto było zagrać na takim festiwalu? Jak  według Was przyjęła Was publiczność?

Zdecydowanie był to jeden z najlepszych festiwali w jakich dotąd braliśmy udział. Na pewno było warto, gdyż dzięki dwóm spacerom i koncertowi na Pradze dotarliśmy do znacznie szerszej publiczności niż zwykle. Świetną robotę zrobił Ben, który prowadził oba przemarsze, bo oprócz szerokiej wiedzy na temat historii Warszawy i ludności Żydowskiej zamieszkującej to miasto przed wojną, ma niesamowitą smykałkę do animowania publiczności. Nakręcił ludzi tak, że od pierwszego utworu na podwórku przy 11go listopada, mieliśmy regularny kocioł pod sceną, co niesamowicie wpływa na swobodę grania.

Planujecie udział w kolejnych edycjach Festiwalu Singera?

To raczej pytanie do organizatorów, czy nas ponownie zaproszą, no i kwestia wolnych terminów (śmiech).