Co to była za noc! Okazuje się, że po 2 dniach od koncertu Charliego Winstona w Krakowie, próbując sklecić parę zdań na temat jego występu nadal nie mogę ujarzmić swojej ekscytacji.

Sporo czasu musiało minąć, żeby Charlie Winston, który włóczy się po całym świecie, w końcu zawitał na dwa klubowe koncerty do naszego kraju. 8 maja odwiedził krakowską Rotundę. Zafascynowany już od paru lat twórczością Charliego nie miałem rozeznania jakiej skali popularnością artysta cieszy się w Polsce. W związku z tym zastanawiało mnie, jak i ilu fanów przyjmie Charliego na wtorkowym koncercie. Jak się okazało podobne wątpliwości miał sam Charlie Winston, który nie spodziewał się tak sporej publiczności.

Piosenkarz wraz z akompaniującym mu zespołem The Oxymorons został hucznie przywitany i już od pierwszych sekund występu widać i słychać było, że w Rotundzie znajdują się sami zagorzali fani: znający melodie i teksty piosenek. Artysta przyzwyczaił nas już do swojego oryginalnego i na swój sposób eleganckiego image: poszarpana marynarka, skarpetki nie do pary i krawat, który nie znajdował się pod kołnierzykiem, a wystawał z dziur zrobionych w koszuli.

 Charlie wcale nie musiał sztucznie zabiegać o względy publiczności, ani ‘prosić o hałas’. Koncert przebiegł w idealnej symbiozie: wielką radość z koncertowania odczuwali sami muzycy (na scenie zachowywali się, jak rasowi rock&roll’owcy), jak i publiczność, która skakała, tańczyła i śpiewała. Charlie zaprezentował przede wszystkim najnowszy materiał z ostatniego albumu „Running Sitll”, na czele z singlami „Hello Alone” oraz „Where i Can buy Happiness”. Piosenkarz wykonał także mój ulubiony utwór „Great Conversations”– oparty na motywie Sonaty Księżycowej Beethovena. Punktem kulminacyjnym występu okazało się wykonanie „In Your Hands”. Szaleństwo nie mijało. Charlie przypomniał także swój (najprawdopodobniej) największy przebój „Like a Hobo”. Entuzjazm na sali królował wielki, wszyscy słuchacze głośno bisowali. Muzycy naiwnie myśleli, że zakończą występ utworem „I Love Your Smile”….publiczności jednak ciągle było mało, tak więc piosenka z łagodnej ballady przeobraziła się w kilkunastominutowy instrumentalny wyczyn fusion.

Koncert zwieńczyła wspólna fotka. Ten wieczór na długo pozostanie w mojej pamięci… i nie tylko, tak Charlie Winston wspominał krakowski koncert na swojej oficjalnej stronie:

„I didn’t get much time to write a blog today but I really wanted to because last night in Krakow it was an amazing show with an amazing audience. I don’t often say this but it was something that I have not experienced for a long time. The energy in the room was incredible. The people sang so loud I needed to do very little to encourage them. It was as if they had been waiting for that moment for years and years. Their excitement for our show was so evident!”

Po skoku, może nie najlepszej jakości, ale świetnie oddające atmosferę koncertu krótkie video:

[nggallery id=73]

fot. Paulina Olechowska