Minęła już dekada, odkąd po raz pierwszy usłyszałem o Mikromusic. Była to jakaś impreza u znajomych, i co jakiś czas przewijał się temat muzyki, także Mikromusic. Zaintrygowany, następnego dnia udałem się na poszukiwania płyty tego zespołu. Znalezienie choć jednego egzemplarza nie okazało się wcale łatwe, a fachowcy w sklepach muzycznych nie bardzo wiedzieli o co mi chodzi. Dzisiaj, po trzech studyjnych albumach i wielu koncertach taka sytuacja już chyba nie miałaby miejsca. W nasze i wasze ręce trafia właśnie czwarty, i jednocześnie pierwszy koncertowy krążek.

Na “Mikromusic w Eterze” znajdziemy jedenaście utworów, głównie z ostatniej płyty “Sova“, ale też kawałki z debiutanckiego krążka i “Sennika“. Cała jedenastka, a zwłaszcza te najstarsze piosenki, zostały odświeżone i zaaranżowane na nowo, dzięki czemu stały się bardziej wyraziste.  Szczególnie zyskała na tym piosenka “Moje mieszkanie“, która dzięki solówce Dawida Korbaczyńskiego nabrała posmaku blusowego. Klimat jaki znamy ze studyjnych krążków, delikatną intymność , świeżość, lekki niepokój, znajdziemy i tutaj. Dodatkowo, dzięki instrumentalnym solówkom i wokalizom Natalii, jak w otwierających album “Malinach” muzyka Mikromusic na żywo jest bardziej przestrzenna, jak głęboki oddech w pierwszych chwilach ochłodzenia po wielu dniach upału. Bardzo wyraźnie słychać też że Natalia Grosiak nie stoi w miejscu, pracuje nad głosem, a efekty zachwycają w refrenie “Oczka“.

Wydanie “Mikromusic w Eterze” w 10 rocznicę istnienia zespołu było świetnym pomysłem. Takie podsumowanie dotychczasowej twórczości, i wstęp do tego co będzie. Po przesłuchaniu całej płyty można być pewnym że będzie się dużo działo, że Mikromusic będzie kontynuować swoją muzyczną podróż po przeróżnych brzmieniowych kontynentach i wysepkach.