Wszyscy doskonale pamiętają Kelis sprzed kilku lat. Była ikoną muzyki r&b, soul. Trochę się u niej pozmieniało. Zaczęła się bawić muzyką elektroniczną i nie było by nic w tym złego, gdyby nie fakt, że jej koncert to jednak wielka dyskoteka. Mogliśmy usłyszeć kilka utworów ze starszych płyt, m.in. “Trick Me” czy “Milkshake” – w nowej aranżacji, oczywiście napakowanej elektroniką. Cały koncert nie jest ogólnie zły, Kelis ma nadal kawał głosu, tylko trochę szkoda zatracenia tej stylistyki sprzed lat. Dla fanów, których pozyskała dzięki ostatniej płycie “Flesh Tone” był to genialny koncert, dla tych, którzy znają Kelis dłużej – niekoniecznie. Powyżej możecie obejrzeć fragmenty koncertu.